
Od dzieciństwa fascynowało mnie to niedostępne miejsce - wieżyczka. Patrząc w górę, zastanawiałam się zawsze jak tam jest w środku. Gnieźnieńska wieżyczka jest mała i prowadzą do niej kręte schody. Kiedyś udało mi się wejść na podest w czasie treningu. Ale nie wyżej. To miejsce jest zarezerwowane tylko dla sędziego, chronometrażysty, spikera i sekretarza zawodów. Ale po uzyskaniu licencji spikera miałam dostęp do tego wspaniałego „serca” każdego stadionu żużlowego.
Wiadomo, trzeba sposobu. Przedtem udało mi się wejść przed zawodami na wieżyczkę w Równem na długo przed zawodami, bo nie było ochrony, a pan kierownik zawodów był bardzo miły i jakoś po rosyjsku się dogadałam. To jedyne w swoim rodzaju przeżycie dla kibica móc obejrzeć pulpit w dwujęzycznym opisie przycisków.
Widok z tego miejsca jest zawsze niesamowity. Widać taśmę startową z góry i cały owal stadionu okiem sędziego. Podobnie jak w Równem – wieżyczki w Toruniu, Rybniku, Lublinie, Opolu, czy Lesznie są przestronne, bo są częścią kompleksu budynku. W Pile wieżyczka jest wolno stojącym obiektem architektonicznym, ale posiada wiele pomieszczeń i przedzielonych szybą stanowisk dla funkcyjnych. Nawet mini kuchenkę. W Gnieźnie natomiast brak „przepierzeń”, ale przez to lepszy kontakt między pracującymi podczas zawodów. Można zerkać na program sędziego i laptop sekretarki, pani Honoraty. Moje pierwsze zmagania z mikrofonem przypadły na upalne sierpniowe dni. Na „startowej” wieżyczce było niemiłosiernie gorąco pod blaszanym zadaszeniem. Woda mineralna grzała się w butelkach, a otwarcie drzwi nie powodowało przeciągu…
Ale za nic w świecie bym nie oddała tych chwil spędzonych na wieżyczce w Gnieźnie. Teraz wspominam je z rozrzewnieniem, bo spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Dotknąć pulpitu sterowniczego, zobaczyć z góry jak taśma się podnosi po geście sędziego. Wychylać głowę śledząc walkę na łukach… Szkoda, że już wzrok nie ten, bo literki w programie małe, czasem brak kolorów kasków i trzeba było przed zawodami malować sobie wszystkie biegi flamastrami. A w Sanoku to już była masakra. Eliminator. Nie mogłam nadążyć z wypełnianiem „pierwszy z trzeciego, drugi z czwartego, trzeci z pierwszego biegu….”. Cała byłam spocona mimo panującego mrozu. Wieżyczka w Sanoku jest oszklona i wychodzi z pięterka na zewnątrz budynku. Wchodzi się na nią po dostawianych schodkach, a dalej trzeba skakać przez parapet. No nie, już spróbowałam tego „chleba”, to nie dla mnie. Niech młodzi i przebojowi ludzie o sokolim wzroku i nerwach jak postronki zajmują się prowadzeniem zawodów.
I najlepiej panowie. Choć na IMP w Lesznie słyszałam głos Karoliny Dworakowskiej, która pewnym głosem informowała o bieżącej punktacji i przekazywała komunikaty. W nowym sezonie zapewne sporo młodych ludzi będzie podchodziło do egzaminu na spikera. Życzę im jak najlepiej i niech spełnią się ich marzenia o wejściu na wieżyczkę. Ja powoli się będę wycofywać z czynnego życia żużlowego. W tym roku nie byłam na ani jednych zawodach z cyklu GP. Powód – mój osobisty sprzeciw przeciwko nowym tłumikom. Wielu kibiców się odgrażało, że będą strajkować, ale i tak jeździli. Ja zaliczyłam kilka meczy „domowych” i wyjazdowych Startu oraz imprez ogólnopolskich z udziałem zawodników gnieźnieńskich, no i prawie wszystkie młodzieżowe zawody drużyny warszawskiej. Wspominałam je w poprzednich felietonach. Mam wiele pomysłów na nowe artykuły i zima mi niestraszna. Mam, co wspominać.
W tym sezonie podglądałam w parkingach wyposażenie żużlowców, ich dowcipne obszycia na torbach, napisy na samochodach, naklejki na busach i różne fajne akcenty żużlowe. Osobne miejsce mają w moim sercu polewaczki. Są bardzo ważnym elementem każdego meczu żużlowego. Raz udało mi się przejechać dwa okrążenia polewaczką w Poznaniu. Jak pięknie lśniła tęcza przed przednią szybą polewaczki! Ale najfajniejszy pępek świata stadionu to wieżyczka i pulpit. Cieszę się, że spełniłam swoje marzenie o wejściu na wieżyczkę. Nie były to co prawda ekstraligowe wieżyczki, ale jeszcze mam w planach zdobycie kilku, choćby po sezonie. Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle!