home historia obiekty forum linki
dołącz do nas
aktualności o nas blog ekonomia speedwaya napisali o nas Galeria
Wycieczka – ucieczka
Dodano: 2011-05-03 09:29:03

< Wstecz


No i zaczął się sezon. Pierwszy mecz Startu Gniezno w Gdańsku. Liczę zaskórniaki - cienko, patrzę w kalendarz – syn ma zjazd w szkole zaocznej. Trudno. Z bólem serca – śledzimy rwąca się telewizyjną relację internetową na laptopie w Warce, spoglądając od czasu do czasu na ekrany ze zmaganiami ekstraligowymi.

 

Mecz Startu wysoko wygrany, wielka radość przy naszym stoliku - Wojtka Jankowskiego, Kuby i Marty – jego dziewczyny. Tarnowianka z pochodzenia, ma żużel we krwi. Gdy Wojtek wpadł na pomysł, żeby zorganizować  wyjazd do Częstochowy 17 kwietnia, ponieważ Start Gniezno ma mecz przełożony na niedzielę wielkanocną –  Marta ochoczo zgłosiła swój akces. Razem ze studentami z Zielonej Góry, chłopakami z Częstochowy i rdzennymi warszawskimi kibicami żużla. Zebraliśmy  20-osobowy bus i wyruszyliśmy na mecz z Falubazem. Miał być emocjonujący, ale niestety… Kilka mijanek osłodziło nam tę wyprawę.

 

 

I powrót z Tomaszem Lorkiem. Bo jeden z kibiców zabrał się samochodem i  miejsce było wolne. Tomek opowiadał niesamowicie ciekawe anegdotki. Oprócz naszego busa pojechały jeszcze dwa samochody osobowe. W jednym z nich moi dwaj uczniowie z rodzicami. Obaj pochodzą z żużlowych miast – Gorzowa i Wrocławia. Trzymaliśmy dla nich miejsca na pierwszym łuku, zasłaniając rząd krzesełek flagą „Warszawa”. Podczas meczu wszyscy siedzieliśmy razem – Falubazy, Włókniarze, Staleczka, Sparta, Start, Unia Leszno i Unia Tarnów, czyli Marta oraz była Gwardia Warszawa. I to jest ten fenomen jedyny w Polsce.

 

 

Wycieczka była udana, ale teraz  ucieczka. Mój syn nie mógł sobie darować straconego meczu w Gdańsku i postanowił cichaczem wyjechać na mecz Startu 10 kwietnia. Wiedział, że ja kładę nacisk na wykształcenie i nie pozwoliłabym mu na opuszczenie zajęć. Co dwa tygodnie ma zjazdy. Umówił się więc z Martą, że najtańszymi pociągami obrócą tam i powrotem do Gniezna w jeden dzień. Wyjechali o 5.40 z Centralnego, bo późniejsze pociągi były albo droższe albo dojeżdżały na 15.05 do Gniezna, czyli po prezentacji. A tego momentu nie można przegapić. Kuba miał więc czas pokazać Marcie katedrę i miasto. Podczas meczu Kuba trzymał sektorówkę, a Marta zrobiła spod niej ciekawe ujęcie .Mecz bardzo się jej podobał, bo panowała entuzjastyczna atmosfera z racji wygranej. Ja śledziłam wyniki w  Internecie i zazdrościłam im w duchu tego wyjazdu.

 

 

W niedzielę rano obudziłam się z przekonaniem, że syn jest w szkole. Ale jakoś długo nie wracał na obiad. Coś mnie tknęło, bo zniknął szalik Startu Gniezno z nad łóżka Kuby. Dzwonię. „Sorry, mamuśka, musiałem. Jesteśmy z Martą, wrócę przed północą do domu”. Najpierw się nadęłam, bo nie lubię akcji poza moimi plecami, ale po chwili w duchu mu wybaczyłam. Przecież sama go wychowałam na kibica żużla. Mechanikował Maćkowi Fajferowi w Lublinie i w Równem, wypuszczał spod taśmy zawodników w Gnieźnie, targałam go od małego po wszystkich stadionach, cóż się dziwić, że teraz uciekł na mecz swojej ukochanej drużyny… Wybaczyłam mu i nawet się wzruszyłam. Lekcje można przepisać od kolegi, a wrażeń z meczu nie sposób przekazać słownie… No i zafundowałam Marcie i Kubie wyjazd do Częstochowy tydzień później.

 

Teraz we trójkę oglądamy magazyn „Wokół Toru” i komentujemy  bieżące wydarzenia. Wyjazdy, wycieczki, ucieczki… Życie jest piękne i pełne niespodzianek. Oby mi starczyło sił i pieniędzy na te szaleństwa. Bo od jakiegoś czasu obserwuję spadek formy u siebie. Dawniej wracałam po meczu w poniedziałek nad ranem i szłam do pracy, odsypiając w tygodniu te niewygody. Teraz wyjazd jednodniowy do pobliskiego Torunia odbija się piętnem zmęczenia.

 


Czas na żużlową kibicowską emeryturę? Sama siebie podziwiam za te wyczyny, ale jakże nie kibicować Krzyśkowi Jabłońskiemu i Michałowi Szczepaniakowi w finale Złotego Kasku? Jeszcze rok, dwa i zasiądę w kapciach w fotelu przed telewizorem. Brrrrr, co za ponura wizja. Oby jak najpóźniej… Na wszelki wypadek mam wszystkie kanały żużlowe i będę mogła zapraszać podobnych do mnie „emerytów” na wspólne oglądanie GP… Bo przyjaciół – kibiców nigdy w Warszawie mi nie zabraknie!


< Wstecz


Skomentuj ten artykuł na forum!